Minął tydzień od wypadku. Przez ten czas zdążyłem uświadomić sobie, że tak naprawdę nie miałem przyjaciół. Wszyscy byli fałszywi. Spotykali się ze mną, bo mieli z tego korzyści i pewność, że nie wyładuję na nich gniewu. Zdałem też sobie sprawę z tego, jak bardzo brakuje mi rodziców. Od zawsze kiedy pamiętam większość czasu spędzali w pracy. Dzięki temu, a raczej przez to, jesteśmy bogaci. Jednak teraz co mi po bogactwie? Wolałbym żeby rodzice byli tu ze mną, ale nie przyszli mnie odwiedzić. Po wypadku według innych stałem się cichy i nie chciałem nic jeść, ale prawda jest taka, że w mojej głowie szalały myśli. Zastanawiałem się nad moim życiem, nad sprawami, na które normalnie nie poświęcałbym czasu. Kuba, chłopak, który leży ze mną na sali, próbował kilka razy ze mną porozmawiać, ale daremnie. Byłem zbyt bardzo pochłonięty myśleniem, którym - jak się okazało- nie grzeszyłem wcześniej. Siedziałem właśnie na moim szpitalnym łóżku i wpatrywałem w okno (dokładnie w szybę, bo więcej o
Komentarze
Prześlij komentarz